NE_NI logo

bezDOMność

Z Fundacją Daj Herbatę oraz Teatrem Bezdomnych rozmawia Mateusz Bautembach

Fot. powyżej, Teatr Bezdomnych, pokaz pracy warsztatowej z pantomimy, Warszawa 2021 ( fot. Justyna Rojek)

Idzie zima. A może, gdy to czytasz, nawet już przyszła. Dołóżmy do tego kolejną falę pandemii, podczas której dystans społeczny jest wskazany, a kontakt z drugim człowiekiem bardzo ograniczony. To z pewnością nie jest sprzyjający czas dla osób w kryzysie bezdomności. Narodowa Izba Kontroli wskazuje, że według badań aktualna liczba takich osób w Polsce oscyluje wokół 30 tys. Jednak jest to jedynie ułamek prawdziwej liczby. Do tylu osób udało się dotrzeć podczas sporządzania statystyk. Te same badania wskazują, że w Polsce od kilku lat systematycznie spada liczba osób w kryzysie bezdomności. W 2019 r. było ich około 30 tys., czyli niemal o 6 tys. mniej niż w 2015 r. Z drugiej strony na nik.gov.pl czytamy, że „system, na który składają się działania podejmowane przez organy administracji rządowej, samorządowej oraz organizacje pozarządowe nie jest ani spójny ani skuteczny – nie zapewnia osobom bezdomnym aktywizacji, dzięki której mogłyby osiągnąć życiową samodzielność.”
O bezdomności rozmawiam z Martą Mikołajczyk i Aleksandrą Michalską z Fundacji Daj Herbatę oraz Nikolett Gábri z Teatru Bezdomnych, reprezentującymi organizacje animujące, pomagające i wspierające osoby w trudnej sytuacji życiowej.


FUNDACJA DAJ HERBATĘ


Mateusz Bautembach: Jak to się wszystko zaczęło i jak powstała Fundacja?

Marta Mikołajczyk: Fundacja Daj Herbatę została zarejestrowana w 2015 r., ale pomysł na nią zrodził się 3 lata wcześniej, kiedy jej twórczyni, Katarzyna Nicewicz, pracowała jeszcze w Śródmieściu. W trakcie przerwy od obowiązków, wychodząc na papierosa zdarzało się, że była proszona przez osoby potrzebujące o kupienie czegoś ciepłego do picia. Powtarzalność tych sytuacji zmobilizowała Kasię, żeby efektywniej zorganizować pomoc. Kiedy informacja o inicjatywie zaczęła się rozchodzić, co w świecie Dworca Centralnego dzieje się dość szybko, do herbaty rozlewanej z termosu, zaczęła dokładać kanapki. Coś, co początkowo było reakcją na pojedynczą potrzebę, przez kilka lat rozrosło się do zorganizowanej akcji, dzięki której dziś obsługujemy ponad 200 osób, dostarczając im raz w tygodniu na Dworcu Centralnym ciepły posiłek, napoje oraz odzież. W ubiegłym roku Fundacja otrzymała od gminy lokale we Włochach w Warszawie, gdzie utworzyliśmy punkt czynny przez kilka godzin dziennie. Oprócz dożywiania, punkt oferuje pomoc w sprawach urzędowych, na przykład w wyrobieniu dowodów osobistych, wydrukach potwierdzenia odbytych szczepień, pisaniu pism prawniczych, sprawach medycznych, kierowaniu na wizytę lekarską, a nawet, jeśli jest taka potrzeba, udziału w niej osoby towarzyszącej. Obok prób zaspokajania podstawowych potrzeb bytowych i instytucjonalnych, prowadzimy poradnictwo psychologiczne, konsultacje związane z terapią uzależnień oraz psychoterapeutyczne. Mamy sporo gier, które świetnie integrują. Ostatnio, kiedy podczas jednego z dyżurów grałam z jedną z Pań w bierki, naszła mnie refleksja, że tu wcale nie chodzi o to, kto wygra. Zwycięstwo jest jedynie tłem. 


M.B.: Chodzi Ci o to, że cenniejszy od wygranej jest czas spędzony wspólnie?

MM: Tak. Dzięki takim grom kształtują się relacje i więzi. To pretekst do rozmów. Kiedy dwie osoby grają, inni obserwują, wchodząc we wspólny dialog i stając się częścią grupy. Niebawem rozpoczniemy nowy projekt współfinansowany przez Fundację Stocznia, który polegać będzie na przeprowadzeniu dwóch rodzajów warsztatów adresowanych do osób w kryzysie bezdomności. Pierwszy, dla kobiet, bazować będzie na pracy z ciałem, a drugi, o charakterze arteterapeutycznym, dedykowany został mężczyznom. Jako fundacja mamy wiele pomysłów na kolejne działania, piszemy wnioski o dofinansowanie.

Akcja pod Dworcem Centralnym, Warszawa 2021 (fot. Wojciech Ciszkiewicz)

MB.: Brzmi trochę jak historia na film. Jakaś dziewczyna wychodzi z dworca, daje komuś ciepłą herbatę, a po kilku latach rodzi się z tego duża organizacja, o szerokim spektrum działania: od dożywania, po wsparcie psychologiczne i pomoc prawną. Jak wasze działanie wpływa na sytuację osób doświadczających bezdomności?

MM: Wpływa w sposób odczuwalny i wymierny; nasi beneficjenci i beneficjentki chodzą ciepło ubrane_ni, trochę lepiej się odżywiają, a kiedy nas odwiedzają, starają się zachować trzeźwość. Niektórzy z nich wyrabiają sobie dowód osobisty. Dla wielu naszych klientów i klientek posiadanie dowodu wiązało się z utratą anonimowości, dzięki której unikali płacenia mandatów. Na szczęście, udało się nam wyjątkowo dużo osób przekonać do wyrobienia tego dokumentu lub założenia profilu zaufanego. Mała rzecz, a znacznie upraszcza funkcjonowanie, zwłaszcza gdy trzeba umówić się do lekarza_rki, wystawić receptę, czy potwierdzić szczepienie na COVID-19. Oprócz tych namacalnych efektów, bardzo ważne dla nas jest budowanie relacji i zaufania, dzięki którym angażujemy się w działania, które przy poczuciu gotowości i woli klientów_ek mogą wspierać w wyjściu z bezdomności. Zdarza się, że niektóre odwiedzające nas osoby wcale nie przychodzą po specjalistyczne wsparcie, tylko zwyczajnie porozmawiać. Dla nich Fundacja jest bezpieczną bazą oferującą, oprócz zaspokojenia najpilniejszych potrzeb, miejsce w którym można usiąść, pograć w planszówki czy podyskutować o sztuce. Niedawno przeprowadziłam niebanalną rozmowę z panem, który opowiadał o Van Goghu i Modiglianim. Jako fundacja z wyraźnie nakreśloną misją, nieustannie staramy się ulepszyć nasze funkcjonowanie, co ma zasadnicze znaczenie, jeśli weźmie się pod uwagę skalę potrzebujących, którzy docierają do naszej siedziby we Włochach z całej Warszawy. Do problemu bezdomności podchodzimy indywidualnie, nie zakładamy nierealistycznie, że całkowicie go wyeliminujemy. Naszą rolą jest podążać za potrzebami klientów_ek, albo być po prostu obok nich.

Aleksandra Michalska: Zaobserwowałam, że wszyscy uczymy się od siebie nawzajem. Przyglądamy się i analizujemy krytycznie co z tego, co robimy działa, a co nie. Czasem, celowo interweniujemy w obecności osób znajdujących się w kryzysie bezdomności, żeby pokazać jak rozwiązać zawiłości biurokratyczne. Dzwonimy przy nich do różnych instytucji, gdzie są świadkiniami_ami uzyskiwania ugody, umarzania płatności lub długu, czy rozłożenia zaległości na raty. Obserwując nas, dowiadują się, że poprzez stawienie czoła bierności, mogą wpłynąć na swoją sytuację, polepszyć ją. Po tym jak udało mi się zmniejszyć dług jednego podopiecznego, przyszedł do mnie później z kolejnymi sprawami. Motywujemy więc do tego, żeby nie odkładać zobowiązań i problemów na później. 


MB: To, co robicie jest bardzo ważne, ale chciałbym, żebyście powiedziały więcej na temat samego procesu wychodzenia z bezdomności. Wiem, że jest długi i złożony. Jak to dokładnie wygląda?

MM: Zwykle to trudna i żmudna praca, gdyż nasze_si beneficjentki_ci  są w kryzysie kilka, kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt lat. Z badań wynika, że im dłuższy staż bezdomności, tym mniejsza szansa na wyjście z niej. Przez lata bezdomności uczą się jak funkcjonować bez dachu nad głową, oswajają się z nową rzeczywistością i osadzają się w niej. Posiadają listę miejsc oferujących w danym mieście jedzenie, nocleg lub inne wsparcie. Bezdomność wciąga. Dużo łatwiej pracuje się z tymi, którzy_re niedawno stracili_ły swoje lokum i którzy_re jeszcze nie zdążyli_ły poczuć się komfortowo w tej szorstkiej rzeczywistości. W Polsce systemowe wsparcie dla osób w kryzysie bezdomności funkcjonuje na zasadzie modelu szczebelkowego/drabinkowego, który polega na przechodzeniu beneficjenta_tki przez kolejne formy pomocy. Zaczyna się od streetworkingu, podczas którego streetworkerzy_erki nawiązują relacje i zachęcają do udania się do ogrzewalni lub noclegowni, stamtąd, jeśli osoba dalej chce nad sobą pracować, przechodzi do schroniska i bierze udział w indywidualnym programie bezdomności. Dalej, zgłasza się do ośrodka pomocy społecznej, następnie dokonywana jest rejestracja w urzędzie pracy, a po zatrudnieniu i odbyciu programu treningowego, aplikuje się o lokal socjalny. Czas oczekiwania na mieszkanie wynosi mniej więcej 2 lata, przy czym lokale wymagają remontu. Również w tej fazie niezbędna jest współpraca z ośrodkiem pomocy społecznej. Minusem modelu szczebelkowego jest jego zbyt długie rozciągnięcie w czasie i koszty. W oczach osób potrzebujących pomocy od zaraz, pięcioletnia wizja starań jest perspektywą nierealną, nieosiągalną i nieopłacalną w stosunku do ilości wysiłku i zaangażowania, które trzeba zainwestować w zmianę swojego położenia. Dużo prostsze wydaje się zachowanie status quo. Dlaczego alternatywa, która wymaga chodzenia do pracy, płacenia podatków, ściągania zadłużenia z konta, na które wpływa pensja, ma być lepsza od życia na własnych zasadach? Lepszym wariantem pomocowym jest model zakładający w pierwszej kolejności przydzielenie lokum. Został on stworzony w latach 90. w Nowym Jorku. Wspomniany model bazuje na przekonaniu, że przyczyną bezdomności jest brak schronienia, więc żeby zniwelować ten problem, trzeba najpierw zaspokoić potrzebę mieszkaniową. To podejście jest stosowane zarówno w USA, jak i w Europie, głównie w Niemczech i krajach skandynawskich. W Polsce dopiero się rozwija. Niektóre organizacje trzeciego sektora pracują w ten sposób, ale nie jest to niestety odgórnie zalecany model pracy z osobami w kryzysie. Poważnym utrudnieniem w procesie wychodzenia z bezdomności jest deficyt taniego budownictwa oraz zbyt duża liczba chętnych zgłaszających się po lokale socjalne i komunalne. Wielu tragicznym historiom można by zapobiec, gdyby funkcjonowało więcej programów koncentrujących się na przeciwdziałaniu zadłużeniu czynszowemu. Śledząc raporty i badania z 2019 r. dotyczące sytuacji osób w kryzysie bezdomności, opracowane na zlecenie Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej, wiele sytuacji tworzy pewien wzór, składający się z korelacji miedzy nieopłacaniem czynszu, narastającymi wierzytelnościami i eksmisją, prowadzącą na przysłowiowy bruk. 


MB: Jakie są inne przyczyny bezdomności? Można zauważyć konkretne schematy i zależności?

MM: Z badań wynika, że na pierwszy plan wybijają się konflikty rodzinne oraz uzależnienia. Eksmisje plasują się na trzecim miejscu. Na czynniki prowadzące do bezdomności należy patrzeć, jak na system wzajemnych zależności, rzadko jeden problem skutkuje tak dramatycznymi konsekwencjami. Z reguły mamy do czynienia z efektem domina, kilku wzajemnie ze sobą powiązanych zdarzeń, występujących w różnym czasie i z różną intensywnością. Co ciekawe, zauważa się zróżnicowanie przyczyn bezdomności ze względu na płeć. W przypadku kobiet zapalnikiem bywa doświadczanie przemocy. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że niektóre zmiany legislacyjne wychodzą naprzeciw poszkodowanym. I tak, mniej więcej rok temu, w listopadzie 2020 r. ,została znowelizowana ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Zgodnie z jej obecnymi zapisami to osoba, która dokonuje aktu przemocy, zobligowana jest do opuszczenia lokalu. Oby wzmiankowana regulacja miała pozytywny wpływ na przyszłą sytuację kobiet, ponieważ do tej pory badając zjawisko bezdomności wśród kobiet, w tym matek, agresja stosowana wobec nich miała znaczący wpływ na ich dalsze losy, zwłaszcza w kontekście zamieszkania. Nie istnieje coś takiego jak typowy scenariusz wchodzenia w bezdomność. Każda historia jest inna. To, co się powtarza, to utrata pracy. Brak zatrudnienia i dochodów, niebezpiecznie zbliża do granicy domności, ale trzyma jeszcze w trybie szukania pomocy, rozwiązania sytuacji kryzysowej. W przypadku przedłużających się poszukiwań pracy i wejścia w status długotrwałego bezrobocia, dochodzi do nawarstwiania się zobowiązań finansowych, a niekiedy do lawiny dramatycznych konsekwencji, takich jak uzależnienia, konflikt z prawem oraz pobyty w zakładzie karnym. Przyczyna bezdomności wynikać może z wrodzonej bezradności, której źródłem jest dorastanie w dysfunkcyjnych rodzinach lub placówkach opiekuńczych. Kolejne komplikacje rodzi poczucie rezygnacji, od której o krok do bezdomności.

AM: Próbując dociec przyczyn, rzadko uzyskuję konkretną odpowiedź, nasze_si podopieczne_ni niechętnie zdradzają swoje historie. Z nawiązanych dialogów wynika, że część z tych osób nie ma wiary, nie chce zmian.

MB: Wydaje mi się, że dla osób w kryzysie, podstawowe problemy i potrzeby są na tyle trudne do zrealizowania, że próba wyjścia z bezdomności i wszystkie sprawy z tym związane zdają się nieosiągalne.

MM: Będąc w kryzysie bezdomności, wykonanie normalnych dla nas czynności, takich jak zaspokojenie głodu, pragnienia, podstawowych potrzeb fizjologicznych, wiąże się z koniecznością ciągłego kombinowania. Żeby utrzymać względny poziom higieny, nasi klienci i klientki zmusz*ne_ni są zajmować toalety dla osób niepełnosprawnych w centrach handlowych i tam myć się nad kranem, wykorzystując do tego ręczniki papierowe i tamtejsze mydło w płynie. Trudno jest też zadbać o potrzebę snu, kiedy śpi się w zimnym pustostanie, na posadzce klatki schodowej, w komunikacji miejskiej lub na zewnątrz. A gdy jest się jeszcze osobą uzależnioną, pozostanie w placówce, staje się nie lada wyczynem.

MB: Warunki atmosferyczne, nadchodząca zima, a do tego nowa fala pandemii to dokuczliwe czynniki dla osób nie posiadających czterech ścian. W jaki sposób na osoby w kryzysie bezdomności wpłynęła pandemia?

MM: Nawet dzisiaj rozmawiałam o tym z jednym bezdomnym panem. Mówi: „Słuchaj, nawet nie było kogo zaczepić o papierosa. Jak tylko się zbliżałem, ludzie traktowali mnie jak jakiegoś trędowatego i biegli dalej udając, że mnie nie dostrzegają”. Marzec 2020 r. był zaskoczeniem dla wszystkich, każdy_a wtedy bał_a się o swoje życie i zdrowie. Informacje o zakażeniach i ofiarach śmiertelnych paraliżowały. Stan epidemiczny oraz utożsamienie osób w kryzysie bezdomności z brudem oraz zarazkami sprawiły, że życie uliczne wyglądało gorzej niż zwykle, bo nawet nie było kogo poprosić o zakup posiłku. Pandemia, a zwłaszcza lockdown, to wyzwanie dla wszystkich, dla schronisk, noclegowni i dla nas też. Na jakiś czas zmuszeni byliśmy zawiesić rozdawanie posiłków i opracować bezpieczny system dożywiania. Żeby uniknąć bezpośredniego nakładania jedzenia z garnka, czy sięgania przez każdego_ą po pieczywo, zdecydowaliśmy się na pakowanie dań. Osoby bezdomne doświadczają brutalnego ostracyzmu społecznego. Na co dzień prowadzę zajęcia na uczelni. Zawsze na pierwszym spotkaniu zadaję studentom_kom pytanie o postrzeganie takich osób; pytam, kim dla nich jest osoba borykająca się z bezdomnością? Z odpowiedzi wynika, że najczęściej utożsamiana jest z brudem, tobołkiem, spaniem w tramwaju, nieprzyjemnym zapachem i uzależnieniem. Takie skojarzenia uprzedmiotowiają. Niekiedy, mimo dobrych chęci oferowane wsparcie pozostawia wiele do życzenia. Bywa, że odzież w paczkach, którą otrzymujemy jest tak zniszczona, że nadaje się tylko do śmietnika. Niektórym wydaje się, że człowiek mieszkający na ulicy, powinien założyć cokolwiek i być wdzięczny za dosłownie każdy gest pomocy. Nawet za te paczki z brudnymi ubraniami. Z tego miejsca chciałabym zaapelować o zwracanie uwagi na czystość dostarczanej odzieży, ponieważ zależy nam na zapewnieniu przyzwoitego poziomu pomocy każdej trafiającej do nas osobie. Mimo tych czasem nieprzyjemnych sytuacji, chcemy bardzo podziękować wszystkim osobom, które wspierają Fundację. 


MB: Jak będąc niezwiązanym_ą z żadnymi organizacjami można pomóc i wesprzeć osoby w kryzysie bezdomności?

AM: Można śledzić różne organizacje w mediach społecznościowych. Na naszym Facebooku regularnie zamieszczamy informacje o aktualnym zapotrzebowaniu dla naszych wspomaganych. W okresie zimowym zawsze jest deficyt ciepłych ciuchów: kurtek, butów oraz środków higieny osobistej. Zachęcam do rozmawiania, pytania o najpilniejsze potrzeby, podarowania im kubka ciepłej herbaty. Szczególnie, gdy doskwiera chłód. Kilka lat temu, mój kolega, aktor, podjął wyzwanie, którego celem było sprawdzenie na własnej skórze trudności wiążących się z byciem osobą bezdomną. Projekt przeprowadził w lutym. Specjalnie się trochę zaniedbał i ucharakteryzował, by nie budzić podejrzeń. Zima wówczas była sroga. Opowiadał jak próbował ogrzać się, przytulając się do grzejników w kościele i jak go stamtąd przepędzono. Ostatecznie wytrzymał dwa dni i wrócił do domu. Od tamtej pory każdego roku, gdy przychodzi zima, objeżdża miejsca, gdzie zatrzymują się bezdomne_ni, namawia je/ich do pójścia do noclegowni, żeby nie zamarzły_li. Przywozi im też koce oraz coś ciepłego do jedzenia i picia.

MM: Nam, domnym, wydaje się, że wiemy, co bezdomny_a powinien zrobić, żeby poprawić swoją sytuację bytową. Ale odnoszę wrażenie, że im dłużej pracuję w fundacji, tym mniej o bezdomności wiem. Czasem, kiedy jestem proszona na ulicy o pieniądze, mam dylemat czy je dawać. Z reguły proponuję, że coś kupię. Najwygodniej byłoby zaopatrzyć w pożywienie wedle własnego uznania, zawsze jednak staram się brać pod uwagę indywidualne potrzeby proszącej_go. Każda_y z nas ma swoje smaki, apetyt na coś, więc kiedy decyduję się na zakup jedzenia, biorę to pod uwagę. Zachęcam do takiego podejścia. W taki sposób można dostarczyć to, co niezbędne. A wracając do pytania o możliwość wsparcia osób w kryzysie bezdomności – sprawdzają się oddolne akcje, takie jakie fundacja robiła na samym początku.

MB: Mam nadzieję, że będzie coraz więcej takich inicjatyw. Gdyby ktoś chciał do Was dołączyć, w jaki sposób może to zrobić?

AM: Najprościej chyba napisać, zadzwonić lub zapytać. Ja tak właśnie zrobiłam. Nie było naboru, odezwałam się do fundacji i powiedziałam, co mogę zaoferować. Działam stacjonarnie od około dwóch miesięcy, wcześniej pomagałam zdalnie. Studiując psychologię uznałam, że moja wiedza z tego zakresu może być przydatna, przy okazji chciałam oczywiście pomóc. To wyszło z potrzeby serca.

MM: Tak, Oli przykład pokazuje to najlepiej. Dlatego do współpracy zachęcamy osoby, które nie boją się rozmawiać, które mają w sobie pokłady empatii i pomysł na siebie.

MB: Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia. Liczę, że znajdą się kolejne osoby o wrażliwych sercach, które zechcą działać w tym obszarze.

Marta Mikołajczyk pracuje w Fundacji Daj Herbatę. Psychoterapeutka, wykładowczyni  w Akademii Pedagogiki Specjalnej  im. Marii Grzegorzewskiej  w Warszawie. (fot. archiwum prywatne M. Mikołajczyk)

Aleksandra Michalska studentka psychologii, od  kilku miesięcy zaangażowana w Fundację Daj Herbatę. (fot. archiwum prywatne A. Michalska)


TEATR BEZDOMNYCH



Mateusz Bautembach: Skąd wziął się pomysł na taką formę aktywizacji osób w kryzysie bezdomności? Dlaczego teatr?


Nikolett Gábri: Teatr Bezdomnych powstał w 2018 r. Założycielką jest Ania Szufa, która ukończyła animację kultury. Wyjechała w ramach praktyki do New Vic Theatre w Anglii, gdzie mogła zaobserwować jego społeczne działania. Teatr współpracuje z różnymi grupami, między innymi z osobami w kryzysie bezdomności. Ania, zainspirowana działalnością w Anglii, założyła podobną grupę w Warszawie. Była to pierwsza taka inicjatywa w Polsce. Miejsce na próby i warsztaty zapewnił Teatr Oratorium. Działały_liśmy tam do marca tego roku, więc w sumie około 3 lata. O rekrutacji chęne_ni dowiadywały_li się w ośrodkach pomocy oraz jadłodajniach. Dziś to zupełnie inna grupa; część członkiń_ków odeszła, inne_ni zrezygnowały_li, a niektóre_rzy znal*źli_ły stałą pracę, co akurat w tym przypadku niezmiernie nas cieszy. Mimo, że rotacja wśród uczestników i uczestniczek nie jest duża, spośród tych, które_rzy dołączyły_li w 2018 r. zostały tylko dwie osoby. Nowe nabory ogłaszane są zawsze przy okazji prac nad kolejnymi spektaklami, aczkolwiek nie jest to jedyny moment na dołączenie do nas, każda_y może przyjść w dowolnej chwili, nawet w ostatnim tygodniu prób, jak to kiedyś już miało miejsce.

MB: Jak wygląda nabór, czy są jakieś przesłuchania? Każda_y może zostać aktorką_rem?

NG: Nie jest to żaden profesjonalny casting ani przesłuchanie. To nam zależy na aktywizowaniu, dlatego odwiedzamy różne placówki pomocowe i przy posiłku nawiązujemy rozmowę, zachęcając do wizyty i samodzielnego przekonania się, czy proponowana forma spędzania czasu jest dla naszych rozmówczyń_ców interesująca. Ostatnio, chcąc innym pokazać jak to dokładnie działa, przeprowadziliśmy warsztaty w ośrodku. W ten sposób staramy się zachęcić i ośmielić potencjalnych nowe_ych uczestniczki_ków, przekonać, że nie liczy się talent, ale chęci. 

MB: Czy w projekcie biorą udział tylko osoby w kryzysie bezdomności? Czy są jeszcze inne osoby z grup wykluczonych lub zagrożonych wykluczeniem?  Czy w wyniku tych zajęć dochodzi do integracji społecznej?

NG: Zarówno ja, jak i Ania, zakładały_liśmy, że inicjatywa dedykowana będzie osobom w kryzysie bezdomności, ale w praktyce wygląda to inaczej. Pomimo zaawansowanej fazy wychodzenia z kryzysu bezdomności, niektóre_rzy uczestniczki_cy nadal czują się częścią grupy i chcą kontynuować swoją przygodę. Są wśród nich także osoby doświadczające wykluczenia w innych sferach życia. Mimo, że nie kierowaliśmy do nich oferty, jakimś kluczem do nas trafiły_li. W ten sposób uzyskaliśmy kolorową i różnorodną mieszankę amatorek_rów teatru.

MB: Jaki wpływ w procesie wychodzenia z bezdomności ma uczestnictwo w Waszym projekcie?

NG: Każda_y uczestniczka_k to inna historia, każda_y mierzy się z innym wyzwaniem i trudnościami. Mamy jedną żelazną zasadę mówiącą, że na próby i sam spektakl nie można przyjść pod wpływem substancji odurzających. W przypadku osób borykających się z nałogami, wymusza to bycie trzeźwą_wym chociaż ten jeden raz w tygodniu. Praca w grupie inicjuje lub wzmacnia poczucie odpowiedzialności wobec jej członkiń_ków, które_rzy dotychczas odpowiadali tylko za siebie. Od nieobecności jednej osoby zależy powodzenie całego przedsięwzięcia. Wspólna, zespołowa praca rodzi sympatie i więzi, wzmacnia poczucie możliwości polegania na sobie, unaocznia wpływ naszych decyzji na innych. Moim zdaniem ma to znaczące skutki na ich przyszłe wybory i losy. Teatr może być motorem napędowym do decyzji o odwyku, albo poszukiwania specjalistycznej pomocy, której my nie możemy zapewnić. Ale możemy wspierać je/ich w tej drodze i być stymulatorem zmian.

MB: Znasz jakieś inne organizacje działające w podobnym obszarze?

NG: Wiem, że w Krakowie funkcjonuje teatr, skupiający osoby w kryzysie bezdomności. Na Paca 40 działała grupa planująca wystawienie spektaklu. Biorą w niej udział także nasi aktorzy i aktorki. Jest to bardzo ciekawa forma angażująca widzów i widzki, które_rzy wchodzą w bezpośrednie interakcje z osobami na scenie.

MB: Jak wyglądają wasze zajęcia i nad czym aktualnie pracujecie? Widziałem, że szykujecie się na wyjazd do Bratysławy.

NG: Tak, dokładnie. W ramach międzynarodowej współpracy dostaliśmy się na festiwal Error w Bratysławie. To zdarzenie kulturalne skupiające grupy teatralne, których aktorami i aktorkami są osoby w kryzysie bezdomności. To dla nas świetna przygoda. Zdecydowana większość uczestników oraz uczestniczek wyraziła wielki entuzjazm i chęć udziału w festiwalu. Dla niektórych podopiecznych będzie to pierwszy wyjazd za granicę. Sam wyjazd ma więc duży potencjał integracyjny i aktywizacyjny. Jeśli chodzi o naszą teatralną działalność, wystawiliśmy już trzeci spektakl pt. Straż! Straż!, którego premiera odbyła się w lipcu tego roku. To adaptacja fantastycznej powieści Terry’ego Pratchetta. Od tamtego czasu zagraliśmy dla ośrodka, dla Kamiliańskiej Misji Pomocy Społecznej i dla osób, które tam mieszkają. Obecnie trwają warsztaty teatralne, które angażują inne dziedziny sztuki, takie jak taniec, śpiew, pantomima i teatr cienia. Wszystko dzieje się i dziać się będzie przez cały rok 2021. Równolegle do warsztatów wdrażamy projekt współfinansowany z Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu.

MB: Wspomniałaś o dotacjach rządowych, jak to funkcjonuje i czy pomoc ze strony państwa jest wystarczająca? Wiem, że na sam wyjazd organizowaliście zrzutkę.

NG: O dofinansowanie staramy się corocznie. Pozyskaliśmy dotację na cotygodniowe warsztaty teatralne w Teatrze Baza. Ale cała reszta aktywności, jak granie spektakli, czy wyjazdy to osobna kwestia. Na ten moment zakwaterowanie pomoże nam zapewnić zapraszająca nas organizacja, ale o transport jesteśmy zmuszeni zadbać same_mi. Stąd idea zrzutki, której efekty unaoczniły, jak wielu ludzi wspiera nas w naszych założeniach i planach. Kiedy o tym myślę, robi mi się ciepło na sercu.

Teatr Bezdomnych, kadr ze spektaklu Straż! Straż!, Warszawa 2021 (fot. Justyna Rojek) 

MB: Tak, to bardzo budujące, potwierdza tylko jak wartościowa i potrzebna jest wasza działalność. Co byś powiedziała osobom, które mają wolę niesienia pomocy, ale nie do końca wiedzą jaka jej forma wobec osób w kryzysie bezdomności jest najlepsza?  A jak inne osoby mogą wesprzeć?

NG: Myślę, że najważniejsze, to zacząć od odpowiedzi, której i ja sama musiałam sobie udzielić, czyli jak my odbieramy osoby w bezdomności, jakie stereotypy w nas tkwią i dlaczego? Jeśli jakaś osoba zaczepia nas na ulicy, często automatycznie uruchamiają się stereotypy. Komunikujemy się inaczej niż zazwyczaj, zdarza się, że stajemy się wobec takich osób mniej przychylne_ni. Nawet regularna praca z naszymi podopiecznymi w teatrze uświadamia nam, że nie zawsze jesteśmy w stanie zidentyfikować ich rzeczywiste potrzeby. Ale możemy próbować dowiedzieć się , czy chodzi o poświęcenie chwili uwagi, rozmowę, radę, czy wskazówkę jak gdzieś dotrzeć. Naprawdę, nie zawsze chodzi o pieniądze. Postarajmy się podchodzić do potrzebujących bez oceny i poczucia wyższości. Często wystarczy poinformować o lokalizacji schroniska lub jadłodajni. Zróbmy więc research, rozeznajmy się jak wygląda wsparcie dla takich osób w miastach, w których mieszkamy. Mamy serdeczne kontakty z Kamiliańską Misją Pomocy Społecznej, więc to miejsce również możemy polecić. Drobny, mało znaczący gest dla nas, może dla innych okazać się istotny. Zapraszam do udziału w wydarzeniach skupiających osoby w kryzysie bezdomności. Inicjatywy kulturalne rzucają na nich inne światło, znika ta krępująca zależność, z którą mamy do czynienia podczas spotkań na ulicy. Bezpośredni kontakt, ciekawość drugiego człowieka, szerszy kontekst sytuacji, w jakiej znalazły się osoby w kryzysie bezdomności, może znacznie ułatwić zrozumienie ich trudnej pozycji i wpłynąć na przychylniejsze traktowanie ich w przyszłości.

Nikolett Gábri aktorka i pedagożka teatru. W Teatrze Bezdomnych działa od dwóch lat. Współprowadzi go razem z Anią Szufą. (fot. archiwum prywatne N. Gábri)