NE_NI logo

Nie ma weganizmu bez feminizmu!

Z Mikołajem Petrygą rozmawia Mateusz Orzechowski

Zdjęcie powyżej, Marsz Wyzwolenia Zwierząt, Warszawa 2021 (fot. Lucyna Lewandowska)

Mateusz Orzechowski: Siostrzeństwo w walce o lepszą przyszłość dla innych gatunków ma w waszym przypadku jeszcze większe znaczenie, ponieważ w rzeczywistości siostrami jesteście. Która z was zaczęła aktywizm i pociągnęła drugą za sobą? 

Sylwia Spurek: Zawsze byłyśmy bardzo blisko z Anią, a nasze wartości, nasze poglądy i standardy zaczęły w pewnym momencie iść ze sobą w parze. Obie jesteśmy przeciwko homofobii, szowinizmowi, rasizmowi, ksenofobii, przeciwko dyskryminacji ze względu na płeć. Do tego doszły także wartości związane z prawami zwierząt, dotyczące sprzeciwu wobec wykorzystywania i zabijania zwierząt przez ludzi. Moje działania pewnie ciężko przy tym nazwać aktywizmem. Kiedy na początku mojej kariery zawodowej, zaczęłam działać w organizacjach pozarządowych, Agnieszka Graff powiedziała, że jestem feministką urzędniczą, ponieważ chcę zmieniać system, działać poprzez zmianę prawa i polityk publicznych. To właśnie robię w różnych moich zawodowych rolach i funkcjach.

Anna Spurek: Tak, jak powiedziała Sylwia, zawsze byłyśmy ze sobą blisko, w sensie siostrzeństwa i wspierania się. Jednak byłyśmy często oddalone od siebie ze względu na miejsce pracy. Przez długi czas byłam związana z przemysłem modowym odzwierzęcym. Ale w 2001 roku, a miałam wtedy 21 lat, moja pierwsza aktywność zawodowa była związana z Fundacją Kobiecą eFKa w Krakowie. I tam zaprowadziła mnie Sylwia. Dla mnie to Sylwia zawsze była taką leading person w naszej relacji i ona wskazywała kierunek etyczny, kierunek zmiany, w którym powinnyśmy iść. I kiedy jeszcze pracowałam dla biznesu, zaczęłam wprowadzać w mojej firmie wegańskie produkty i materiały. W 2019 roku Sylwia zaproponowała mi, żebym została szefową jej kampanii do Parlamentu Europejskiego i ja, kompletnie bez żadnego doświadczenia w polityce, weszłam w to. Wykorzystałam moje doświadczenie w zarządzaniu ludźmi i prowadzeniu firmy. Po kampanii pozostał we mnie niedosyt działania. W 2020 r. Sylwia zaproponowała, żebym zaczęła działać, budować i rozwijać fundację Klinika Rządzenia, którą następnie przekształciłam w Green REV Institute, zielony, rzeczniczy think-tank. Faktycznie ten aktywizm Sylwii jest nieoczywisty. W osobach wywodzących się ze środowisk politycznych, urzędniczych, prawniczych bardzo często nie widzimy tej nuty aktywistycznej. Być może teraz dostrzegamy to częściej, natomiast przed Sylwią takich osób było strasznie mało lub w ogóle. Więc to Sylwia jest tą osobą liderską z kompletnie nieoczywistymi cechami i nieoczywistym podejściem do sprawy. Bardzo ważną rzeczą, o której wspomniałeś, jest to, że najpierw istotą naszej działalności był feminizm, a następnie weganizm. I mam wrażenie, że te ostatnie lata bardzo nas zmieniły — to jest także rzecz, o której mówi np. Paweł Gnatowski z filmu, który współreżyserowałam, Wegańska Warszawa: ,,Będąc weganinem otwierasz się na krzywdę innych. Będąc feministką, feministą, osobą walczącą o prawa człowieka musisz otworzyć się na krzywdę innych i o twojej otwartości świadczy to, czy się otworzysz na krzywdę zwierząt. I to się stało u Sylwii, która pociągnęła do działania mnie i masę innych ludzi z ruchów prozwierzęcych.

MO: Często, głównie z tej prawej strony osi poglądów, słyszy się o tym, że prawa zwierząt są niepotrzebnym tworem i że inne gatunki są stworzone do tego, żeby człowiek nad nimi panował i decydował kiedy mają żyć, a kiedy umierać. Czym więc dla was są prawa zwierząt i dlaczego są potrzebne? 

SS: Tak jak wspomniałam, na początku mojej zawodowej drogi dotyczącej praw człowieka dostrzegałam przede wszystkim krzywdę ludzi, krzywdę, jakiej doznają ze względu na ich cechy takie jak płeć, narodowość, niepełnosprawność, orientacja seksualna. I z tej empatii i szacunku wobec ludzi wzięła się u mnie wrażliwość na krzywdę zwierząt pozaludzkich. Walka o prawa zwierząt  — co chcę podkreślić, właśnie prawa zwierząt, a nie ich dobrostan  — wynika ze sprzeciwu wobec wykorzystywania i zabijania zwierząt na tzw. potrzeby ludzi. Nie mamy prawa, jedynie sami sobie je przyznaliśmy, wykorzystywać i zabijać zwierzęta inne niż ludzie. Bardzo bym chciała, żeby duża część tego ruchu prawno-człowieczego też w końcu połączyła te kropki i także zaczęła się sprzeciwiać wykorzystywaniu zwierząt.
AS: Według mnie prawa zwierząt nieodłącznie linkują się z manifestem: ,,Wyzwolenie zwierząt to wyzwolenie ludzi”. Obecna narracja musi być zmieniona. Według niej zwierzęta pozaludzkie to różne przedmioty – z półek sklepów spożywczych, to nasze buty, paski, to elementy dorożek w miastach, przedmioty do testowania kosmetyków i leków. Zwierzęta łączymy z przedmiotami. Prawa zwierząt zmieniają tę narrację. Patrzymy w przyszłość i mówimy, że zwierzęta pozaludzkie mają prawo żyć bez niepotrzebnego wykorzystywania ich przez ludzi. To znaczy — my nie potrzebujemy zwierząt, żeby jeść, my nie potrzebujemy zwierząt, żeby testować na nich kosmetyki, chemię i lekarstwa. Nie potrzebujemy ich również po to, żeby zwiedzać miasta. Nie potrzebujemy ich w cyrkach, delfinariach, papugarniach. My tak naprawdę nie potrzebujemy wykorzystywania zwierząt pozaludzkich w ogóle, ale nasza cała kultura, mainstream są przepełnione traktowaniem zwierząt jak przedmiotów. Mówiąc o zwierzętach często dajemy sobie przywilej ,,bycia nad”, to traktowania ich jak rzeczy, co widać także w języku. Musimy dać wszystkim zwierzętom prawo do życia bez human– i greenwashingu polegającego na tezie, że można zabijać zwierzęta bardziej humanitarnie lub mniej humanitarnie, że damy im żyć 4 lata, zamiast 2 lat, że będą żyć w klatkach lub nie. Co ważne, weganizm to nie dieta. To, o czym mówimy, to zmiana narracji o zwierzętach. często słyszy się: ,,Spurek chciałaby mi zajrzeć do talerza”. Nie, Spurek chciałaby zmienić system tak, żeby na Twoim talerzu były produkty, które faktycznie są do jedzenia, a nie zwierzęta, które wcześniej żyły, cierpiały, kochały, czuły, komunikowały się.

Marsz Równości, Szczecin 2021 (fot. Bogusz Kluz)

MO: Współpracujecie wspólnie przy wielu projektach czy jest jakiś, który szczególnie zapisał się w waszej pamięci? Dlaczego? 

SS: Na pewno wspomniana przez Annę kampania wyborcza do Parlamentu Europejskiego to był nasz wielki wspólny projekt. Używam tu słowa ,,projekt” z pełną świadomością i intencjonalnie. Kampania była projektem, w którym obie mogłyśmy bardzo pryncypialnie mówić o naszych poglądach, o naszych wartościach, o prawach człowieka i innych zwierząt. Nigdy wcześniej nie miałam takiego komfortu, ponieważ zawsze pracowałam na czyjąś rzecz i w czyimś imieniu się wypowiadałam. Jako zastępczyni RPO nie mogłam powiedzieć: aborcja jest prawem człowieka, bo to nie były poglądy Adama Bodnara. Nie mogłam też mówić wprost o prawach zwierząt, bo prawa zwierząt jako takie nie stanowią kompetencji Rzecznika Praw Obywatelskich. Podczas kampanii wyborczej spędzałyśmy ze sobą 24 godziny na dobę. Jeździłyśmy na spotkania po całym województwie wielkopolskim, które było moim okręgiem wyborczym do PE. Anna organizowała całość naszych działań, wszystkie aktywności, pozyskiwała wolontariuszy, wolontariuszki, ekspertki, ekspertów, które nas wspierały w ramach tej kampanii i zarządzała ich pracą. Obecnie realizujemy wiele projektów, w których ja staram się wspierać Anię i zarządzany przez nią Green REV Institute i odwrotnie. W moim biurze realizowany jest duży projekt ,,Białej księgi” o fermach hodowli zwierząt i ich konsekwencjach dla środowiska, klimatu i zdrowia ludzi, ale także konsekwencjach dla zwierząt.  Projekt powstał z inicjatywy Anny i REVu. Z inicjatywy Green REV Institute powstała także ,,piątka dla branży roślinnej” i ,,piątka dla zwierząt” — oczywiście nie ta Jarosława Kaczyńskiego, tylko nasza. 

AS: Sylwia wspomniała już o tych najważniejszych projektach. Ale pewnie nie rozmawialibyśmy dzisiaj o wspólnych działaniach, gdyby nie rok 1998, kiedy poznałam, Marcina Anaszewicza. Marcin zaszczepił we mnie chęć walki o wartości, o demokrację, na rzecz państwa prawa. I w 2019 roku podczas kampanii okazało się, że jest masa młodych zaangażowanych ludzi, w tym wieku, w którym byłam ja, kiedy dostałam szczepionkę demokracji od Anaszewicza. I ten potencjał młodych ludzi niestety znika. Z tego właśnie powstał REV, naszym celem było włączanie młodych osób, z którymi chcemy zmieniać świat. Ulice to jest jeden etap, jeden obszar działania, ale ważne są działania legislacyjne, rzecznicze, polegające na wywieraniu presji i nacisku na partie polityczne, gdzie często jeszcze osób aktywistycznych brakuje. Moja siostra nazywa stare partie funkcjonujące na naszej scenie politycznej tzw. Meat Party, bo stoją biernie i przyglądają się jak animal agriculture wspiera business as usual i nie pozwalają nam na transformację systemu żywności. Na pewno jednym z projektów, który w mojej ocenie jest kluczowy, jest ,,piątka dla branży roślinnej”. Istnieje ogromna potrzeba takiej legislacji, która będzie wspierała roślinną transformację żywności, i to w duchu tego, aby nazywać tę zmianę roślinną, a nie – zrównoważoną, jak to zostało ostatnio zrobione na komisji ENVI i AGRI. Reakcje na Piątkę dla branży roślinnej bardzo mnie zaskoczyły, były sceptyczne,  także ze strony tzw. sojuszniczych środowisk. Usłyszeliśmy, że trzeba ciszej, mniej, inaczej. Nasze kolejne projekty na pewno będą związane z, tak jak już powiedziała Sylwia, fermami hodowli zwierząt, ale też mamy inne projekty, które będziemy wdrażać jako REV. 

MO: Niedawno swoją premierę miał film Wegańska Warszawa skąd pomysł na jego stworzenie? Kim są osoby, które w nim wystąpiły?

AS: Wiesz co, my robimy głównie rzecznictwo, to nie jest może coś atrakcyjnego, coś, co będzie  newsem dnia  —  bo np. komisarz ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski odniósł się do kwestii dotacji na produkcję zwierzęcą i do promocji produktów zwierzęcych i media o tym od razu piszą. Nie. I dlatego stwierdziłyśmy, że muszą powstać projekty promujące rzecznictwo i promujące weganizm jako zmianę narracji, jako podstawę sprawiedliwej i etycznej transformacji systemu żywności, rozrywki, życia, nas, ludzi, którzy doprowadzili do uprzedmiotowienia zwierząt pozaludzkich. I myśląc o tym, oglądaliśmy z Marcinem Anaszewiczem seriale, filmy. I okazuje, że cały mainstream serialowo-literacki w Polsce jest wyłączony z weganizmu. Nie ma tam postaci wegańskich, nie ma informacji na temat weganizmu. Dlatego wyszliśmy z inicjatywą produkcji filmu Wegańska Warszawa, który opowiada o branży roślinnej w naszej stolicy. O osobach, które niosą zmianę, takich jak osoby ze Słusznej Strawy, które łączą siostrzeństwo, wzajemne wsparcie osób uchodźczych i migranckich ze wspólnym wegańskim gotowaniem. O osobach takich jak założycielka Roślinnego qurczaka, której podróż zaczęła się od takiej zamiany na talerzu, pokazania ludziom, że można inaczej, etyczniej. Ona zaczęła właśnie od Qurczaka, co jest symptomatyczne, biorąc pod uwagę, że Polska jest liderem produkcji tzw. drobiu w Europie. O osobach takich, jak twórca Youmiko Vegan Sushi, który jest bohaterem nieoczywistym, ponieważ pokazuje, że warzywa są nie tylko smaczne, ale mogą być podane w sposób piękny i ekskluzywny. To, co łączy te osoby, to pasja, marzenia i założenie, że będą robić biznes na własnych warunkach, nawet jeśli państwo i samorząd ich w tym nie wspierają. 

SS: Z wielką przyjemnością objęłam matronatem tę produkcję, ponieważ niezależnie od działań systemowych i prób zmieniania przepisów prawnych, nie możemy uniknąć działań, które promują sprawiedliwość, empatię, szacunek — bez względu na gatunek. I te działania mogą przynieść też dobre efekty, choć oczywiście nie jesteśmy wegańskimi blogerkami, kucharkami czy celebrytkami. Ten film był bardzo potrzebny, to pierwszy taki film w Polsce i mam nadzieję, że zainspiruje on także inne organizacje do własnych produkcji.

MO: Oprócz walki o prawa zwierząt, łączą was również inne walki. Dlaczego tak bardzo potrzebujemy solidarności i wspierania się nawzajem w aktywizmie prozwierzęcym, prawno-człowieczym, klimatycznym?  

SS: Często powtarzam, że nie ma feminizmu bez weganizmu. I często jestem za to atakowana przez osoby walczące o prawa kobiet, które jeszcze nie zrozumiały, że walka o prawa kobiet nigdy nie będzie pełna, jeśli nie zadbamy o zwierzęta pozaludzkie, szczególnie te tzw. hodowlane, które są wykorzystywane, eksploatowane w zależności od ich płci. Bo feminizm jest sprzeciwem także wobec tej krzywdy. Tak, jak nie wyobrażam sobie, żeby można być feministką i nie dostrzegać problemu homofobii czy antysemityzmu, tak samo nie wyobrażam sobie, że można być feministką i nie dostrzegać krzywdy zwierząt. Bardzo żałuję, że duża część tego środowiska prawno-człowieczego jeszcze nie otworzyła oczu. Nie ma też weganizmu bez feminizmu, bez dostrzeżenia całej krzywdy związanej z prawami człowieka. Niekoniecznie oznacza to, że wszyscy musimy walczyć o prawa człowieka i o prawa zwierząt. W tych dwóch walkach możemy się wspierać, komplementarnie uzupełniać. To jest po prostu tak naprawdę jedna walka, jedna droga i jedna sprawa.

AS: Kilka kwestii jest ważnych. Po pierwsze, jak powiedziała Sylwia, nie ma feminizmu bez weganizmu. Mówiąc obrazowo, nasze serca, nasze umysły powinny wyglądać tak jak łazienka w Lokal Vegan Bistro, powinny być wyklejone prawami człowieka, aktywizmem, prawami zwierząt, troską o planetę, empatią. I tylko kiedy są wyklejone kompletnie, kiedy mamy te wszystkie plakaty, wlepki w środku, mówimy o pełnej solidarności, o pełnym climate justice, animal rights justice, food justice itd. Dlatego, że musimy łączyć kropki pomiędzy różnymi grupami ludzi i zwierząt pozaludzkich. Po drugie, ta walka jest ważna w Polsce. To w Polsce rozmawia się o półśrodkach, przyznaje się grupom wykluczanym i marginalizowanym trochę więcej praw, trochę więcej marginesu, przestrzeni. Dotyczy to i animal agriculture, i praw kobiet, osób LGBTIQ+, osób z niepełnosprawnościami. Nie ma miejsca na taki kompromis, to nie jest Wiedźmin, tutaj nie ma mniejszego zła, tutaj jest droga, która jest ultramaratonem, droga do pełni praw. I to wymaga zmiany na dwóch poziomach, czyli na takim naszym ludzkim, na którym każdy i każda z nas musi przełamać tę barierę i spojrzeć w lustro i powiedzieć: ,,Jest źle, robimy coś z tym”. Drugi poziom, druga rzecz, która musi się zadziać, to jest to, co robimy w Green REV Institute, to jest zmiana w politykach i polityczkach. Klasa polityczna musi się zmienić i musi się obudzić, stać się w pełni sprawiedliwą dla zwierząt pozaludzkich, ludzkich i dla klimatu. Musi stać się klasą polityczną bez kompromisów, bez ustępstw, bez meat party. Dlatego tworząc koalicję Future food 4 climate łączymy kropki, zapraszając do naszej koalicji na rzecz transformacji systemu żywności różne organizacje, grupy nieformalne, inicjatywy. 

MO: Ciągnąc jednak temat aktywizmu feministycznego. Działacie także wokół planowanego przez rząd wypowiedzenia konwencji stambulskiej  dlaczego ta konwencja jest taka ważna? Dlaczego musimy jej bronić zarówno na szczeblu polskim, jak i europejskim?

SS: Konwencja stambulska, która w zeszłym roku obchodziła swoje dziesięciolecie, to po prostu konstytucja praw kobiet doświadczających przemocy ze względu na płeć, ale co jest również ważne, to swoista karta praw podstawowych dla wszystkich osób doświadczających przemocy w rodzinie, bez względu na płeć, czyli także chłopców, starszych mężczyzn i w ogóle mężczyzn. Dlatego ciężko mi zrozumieć ataki na konwencję i całą narrację kontrowersji wokół niej zbudowaną. Konwencja to nie ideologia, to ochrona zdrowia i życia ludzkiego w sytuacjach przemocy  — seksualnej, na ulicy czy w domu. Właśnie dlatego jako europosłanka staram się naciskać na Komisję Europejską w sprawie przyspieszenia ratyfikacji konwencji. Unia do tej pory nie ratyfikowała konwencji i te kontrowersje z polskiego podwórka pojawiają się także na szczeblu unijnym, także ze strony przedstawicieli innych państw członkowskich. Niestety, od kiedy w 2019 roku 

Ursula von der Leyen w swoim wystąpieniu obiecała przyspieszenie ratyfikacji konwencji przez Unię Europejską, nic się nie wydarzyło. Dlatego w 2020 roku razem z wolontariuszami i wolontariuszkami skupionymi już wokół Anny przygotowałyśmy duże wystąpienie do Przewodniczącej Komis Europejskiej, w którym wezwałyśmy ją do realizacji obietnic. Pod tym apelem zebrałam ponad 70 podpisów od posłanek i posłów Parlamentu Europejskiego. A wspólnie, online, udało nam się zgromadzić pod tym listem ponad 50 tys. podpisów z całej Polski. To duża liczba, kiedy spojrzymy na inne petycje, które są w Internecie, kiedy patrzymy, ile osób wyraża swoje wsparcie w jakichś konkretnych sprawach w Polsce. Niestety nie zrobiło to wrażenia na przewodniczącej Komisji. I z jednej strony mamy do czynienia z rządzącymi w Polsce, którzy atakują konwencję, chcą ją wypowiedzieć, kwestionują ją przed polskim Trybunałem Konstytucyjnym, a z drugiej strony, w Komisji Europejskiej nie możemy liczyć na wsparcie Konwencji Stambulskiej.

AS: Dodam, że niezwykle cenna jest tu wypowiedź profesora Andrzeja Elżanowskiego, która dotyczy praw zwierząt. Można ją znaleźć w raporcie Green REV Institute o unijnej wspólnej polityce rolnej. Profesor Elżanowski mówi, że bardzo często ci, którzy mają władzę, odwołują się od praw jednostki do praw społeczności, grupy, na zasadzie oczywiście populistycznej i tu najczęściej podkreślanym argumentem jest tradycja. To, co się dzieje w Polsce, to pokazywanie zagrożenia dla tradycji w kontekście praw jednostki, której życie jest zagrożone, której prawa są łamane. Dlaczego konwencja jest tak ważna? Dlatego, że nie możemy kompromisowo podchodzić do dokumentów, które bezkompromisowo wskazują na prawa jednostki. Musimy takie dokumenty, takie konstytucje, takie legislacje wzmacniać i pokazywać, że są one właściwe, bo jeśli zapomnimy o jednym człowieku, o jednym zwierzęciu, to zapominamy o całym świecie.

MO: Czy jest jakaś iskra nadziei w obu tych walkach o prawa zwierząt pozaludzkich i prawa kobiet?

SS: Dla mnie ogromną nadzieją są organizacje pozarządowe, aktywiści i aktywistki i osoby, które w biznesie tworzą nową kulturę, bez przemocy, bez wykorzystywania, bez zabijania zwierząt, które przesuwają granicę debaty, które są bardzo pryncypialne, które nie mówią o dobrostanie, o tym, jak bardziej humanitarnie krzywdzić lub zabijać.  Nie mówią o większych klatkach i lepszych warunkach hodowli, transportu i zabijania. One mówią wprost   o tym, że czas zadeklarować datę, kiedy ostatnia ferma, ostatnia rzeźnia, przestaną istnieć. I jak mówi Peja: ,,To, co się liczy, to szacunek ludzi ulicy”. W tych ludziach również moja nadzieja, bo oni codziennie, bardzo konsekwentnie, podejmują działania, ponosząc ich konsekwencje, żeby zmieniać perspektywę patrzenia na zwierzęta, szczególnie te tzw. hodowlane, którzy nie mówią o „kotkach” i „pieskach”, którzy bardzo krytycznie podchodzą do wszelkiego rodzaju prób kompromisowego potraktowania praw zwierząt. I takich ludzi będzie coraz więcej. Jestem w Parlamencie Europejskim także po to, żeby ich wspierać, żeby powtarzać ich słowa, ich postulaty i żeby próbować tworzyć prawo zgodnie z tymi postulatami. 

AS: Oczywiście, gdybym nie widziała żadnej nadziei, pewnie zaczęłabym się zastanawiać, w jakim kierunku zmierza świat. To nie jest jednak kwestia nadziei, a zobaczenia potencjału na wielu poziomach. Potencjału osób, z którymi ja teraz współpracuję w Green REV Institute. To 25 osób, dużo młodszych ode mnie, od 14. do 25. roku życia. Potencjału osób, którym się chce, które nie potrzebują blasku fleszy, które regularnie i zaangażowaniem przygotowują projekty pism do unijnych komisarzy, do Ministerstwa Zdrowia czy Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, które prowadzą działania strażnicze, które tak jak Kacper, Morgan, Maja, Patrycje, Pauliny, Kingi, tak jak Klaudia, codziennie zmieniają świat. Które piszą tak dobre wnioski o udzielenie informacji publicznej jak Bartek czy kolejna Paulina. Tych osób jest coraz więcej i one ciągle się do nas zgłaszają i dla nich zawsze będzie miejsce w Green REV Institute. I to jest pierwszy poziom. Kolejny to ten, o którym mówiła Sylwia, czyli tzw. ludzie ulicy. Przykładem działania jest Marsz Wyzwolenia Zwierząt z września 2021 roku. Kiedy w nim szłyśmy, czułyśmy siłę, pryncypialność, jedność, czułyśmy, że nie musimy patrzeć, jak idąc obok nas poseł czy posłanka pije sobie kawę z mlekiem krowim i nie wiemy, czy będzie mówić o dobrostanie czy o prawach zwierząt. Tych osób i inicjatyw jest coraz więcej i będzie powstawało coraz więcej. To nie jest kwestia tylko aktywizmu osób młodych, tylko aktywizmu osób empatycznych. Warto wspomnieć Polskę dla zwierząt, Anonymous for the voiceless, którzy robią niesamowitą robotę w Polsce i mam nadzieję, że dalej będą ją robili. Mam również nadzieję, że te osoby będą  wchodzić do polityki i w przyszłości, być może już w 2024 roku, pisma, które będą kierowane do radnych w samorządach, do posłów i posłanek w Sejmie, trafią do osób będących weganami i wegankami. To nie jest kwestia nadziei, to jest kwestia tego, że musimy zacząć mówić wprost, bezkompromisowo o tym, czego chcemy i działać wspólnie dla wyzwolenia zwierząt. Jest ogromny potencjał we współpracy pomiędzy organizacjami pozarządowymi, aktywistami i aktywistkami, i grupami nieformalnymi. Jest bardzo wiele innych obszarów, także tych, o których wspomniała Sylwia, czyli biznesu, które mogą zmieniać i będą zmieniały świat.

SS: Nie powinniśmy opierać naszych działań na nadziei. Bo kiedy ludzie są hejtowani, wyśmiewani, atakowani, to czasami nadzieja im nie wystarczy. W takich sytuacjach dobrze jest popatrzeć na historię wielkich zmian i wielkich reform i uświadomić sobie, że nie jesteśmy pierwsi i pierwsze, które są wyśmiewane i atakowane ze względu na to, co robimy, co uświadamiamy ludziom i że pokazujemy niewygodną prawdę chcąc otworzyć innym oczy na krzywdę i sprawiedliwość. To jest historia walki o prawa kobiet, o prawa osób czarnoskórych, prawa osób LGBTQIA+. Kiedy sobie to uświadomimy, będzie łatwiej nam iść do przodu. Tak, będziemy atakowane, będziemy wyśmiewane i to na tym etapie debaty o prawach zwierząt jest normalne, to się musi wydarzyć. Ci, którzy przyjdą po nas, będą mieli po prostu łatwiej. 

AS: I musimy konkretnie i podmiotowo mówić o zwierzętach pozaludzkich. Gdybyśmy teraz usiadły i zaczęły wymyślać imiona dla 80 miliardów zwierząt tzw. hodowlanych, dla 200 milionów zwierząt wykorzystywanych na świecie do celów naukowych i edukacyjnych, dla milionów ryb, gdybyśmy to zrobiły, to może doszłoby do nas, na jaką skalę prowadzimy eksploatację zwierząt pozaludzkich. Nie działamy dla komfortu ludzi, to nie jest nasz cel, żeby tłumaczyć komuś, że trzeba ograniczać jedzenie mięsa i że bardziej zdrowo jest jeść ciecierzycę niż kurczaka. Naszym celem jest pokazanie ludziom, że to czas na zmianę narracji. To oczywiście nie jest kwestia nadziei, że oni się zmienią, to jest kwestia tego, że oni się obudzą, tak jak my się obudziłyśmy.

Anna Spurek COO Green REV Institute pierwszego zielonego think tanku łączącego kropki na mapie praw zwierząt, praw człowieka i klimatu. Reprezentuje REV w Eurogroup for Animals, TAPP Coalition, European Vegetarian Union, Aquatic Animal Alliance. Koordynuje prace nad stworzeniem pierwszej w Polsce rzeczniczej koalicji dla transformacji systemu żywności i rolnictwa Future Food 4 Climate. Ekspertka EU Platform on Animal Welfare. Weganka i feministka. (fot. Karolina Harz)

Dr. Sylwia Spurek doktorka nauk prawnych, radczyni prawna, legislatorka. Od 20 lat zaangażowana w działania na rzecz praw człowieka. Obecnie Posłanka do Parlamentu Europejskiego i Wiceprzewodnicząca Komisji Praw Kobiet i Równouprawnienia. Wraz z partnerem, dr. Marcinem Anaszewiczem, w 2019 r. wydała książkę „Związek partnerski. Rozmowy o Polsce”. Feministka i weganka. (fot. Karolina Harz)